wtorek, 14 października 2014

Rozdział 1

To już trzecia ofiara w tym tygodniu, która zginęła z rąk seryjnego mordercy. Każda z tych osób, po znalezieniu ich martwych nie posiadały języka, a nawet narządów wewnętrznych. Większość z ciał była poharatana albo rozpruta. Dzięki temu, policja mogła uznać, że za śmierć jest winna jedna i ta  sama osoba. Ubrany w długi płaszcz i kapelusz mężczyzna, którego widziano tuż przed śmiercią każdego z nich. Wieszam zdjęcie trzynastej ofiary na korkowej tablicy i chwytam za plecak leżący przy łóżku. Oglądam się w lusterku i widzę blondwłosą dziewczynę z worami pod oczami i  bladą cerą. Mam nie przespaną noc za sobą.
- Pośpiesz się!  - głos mamy dobiega z kuchni.
Kiedy do niej idę, wyciągam z tylnej kieszeni spodni telefon. Odblokowuję go, a moim oczom ukazuję się wiadomość od Harrego.
''Miłego dnia :)''
Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Niby zwykły sms, ale od wyjątkowej dla mnie osoby. Od osoby, który znaczy dla mnie więcej, niż większość otaczających mnie ludzi. Poznaliśmy się miesiąc temu, na jednym z forum dotyczących brutalnych morderstw tak zwanego ''Diabła''. To zbyt krótki czas, aby nazwać go przyjacielem, ale jest dla mnie naprawdę ważny. Jako jedyny mnie rozumie i wspiera. Z jednej strony to dziwne, że obca osoba rozumie mnie bardziej niż moi bliscy. Obaj mieszkamy w Nowym Jorku, ale jesteśmy porozrzucani po dwóch różnych stronach miasta. Wysyłamy sobie zdjęcia i często gadamy przez telefon. Mam nadzieje, że kiedyś będziemy mogli się spotkać. 
''Tobie również :-)'' odpisuję mu i wchodzę do kuchni.
Szczęśliwa siadłam obok mojego trzynastoletniego brata Toma i zabieram mu tosta z jego talerza.
- Ej!! - dąsa się.
Olewam młodego bruneta i jedząc jego śniadanie obserwuję mamę, która spóźniona szykuję się do pracy. Już wiem, po kim mam tendencje do spóźniania się. 
- Gdzie są moje klucze od samochodu? - pyta nas zdenerwowana.
- Trzymasz je w ręku - opowiadam i razem z bratem wybuchamy śmiechem.
Jak na policjantkę moja matma jest strasznie nie ogarnięta. Żegna się z nami i jedzie do pracy. Kończę posiłek i chowam śniadanie przyszykowane przez matkę do plecaka. Gotowi już do szkoły wraz z Tomem idziemy na przystanek autobusowy. Dla bezpieczeństwa mieszkańców na każdej ulicy można dostrzec policyjne radiowozy. W momencie dotarcia na miejsce mijamy mundurowych stojących na przystanku, którzy dbają także o naszą bezpieczną podróż do szkoły. Autobus podjeżdża i wsiadamy do środka. Omijając pierwsze siedzenia szukam wzrokiem Eleny. Jest to dziewczyna w okularach, o brązowych włosach i zielonych oczach. Jest moją przyjaciółką od najmłodszych lat. Jej ksywa ''Mała'' wzięła się z jej niskiego wzrostu i drobnej postury.
- Emma! - zauważa mnie jako pierwsza i macha do mnie.
Podróż do szkoły trwa krótko i bardzo szybko docieramy na miejsce. Wychodząc z pojazdu dyskutuję z Małą o dzisiejszym teście z matematyki, o którym zapomniałam. Pochłonięta rozmową nie zauważam szkolnej piękności i niechcący na nią wpadam.
- Uważaj kurwa! - wydziera się na mnie oburzona 
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - odgarniam włosy za ucho.
Ashley, dziewczyna, która jest szkolną pięknością, uważa się za kogoś lepszego niż połowa szkoły. Uwzięła się na mnie z niewidomych przyczyn. 
- Nic nie szkodzi. Masz śliczny t- shirt - łapie za moje ubranie - czujesz ten sarkazm? - zaczyna się śmiać ze swoimi pustymi klonami.
Elena chwyta za moje przedramię i omijając te wredne dziewczyny, ciągnie mnie do szkoły. Łzy zaczynają gromadzić się w kącikach moich oczu, a policzki stają się czerwone. 
- Nie przejmuj się - pociesza mnie przyjaciółka, kiedy stoimy już przed klasą. 
Dzwonek na lekcje zabrzmiał, więc staram się ukryć moje łzy i szybko pocieram oczy dłońmi. Zajęcia mijają mi na szczęście bardzo szybko. Gdy się kończą wraz z Eleną i  moją dobrą koleżanką z klasy Mirandą wychodzimy i siadamy na ławkę przed szkołą. Mamy jeszcze pół godziny do przyjazdu autobusu.
- Chcecie u mnie dzisiaj nocować? Jest piątek, więc mogłyśmy się trochę rozerwać - zaczyna rozmowę Miranda. 
- Byłoby zajebiście - patrzy na mnie Mała - Co ty na to Emm? Moja mama mogłaby nas zawieźć.
Bardzo chciałabym nocować u koleżanki, ale obiecałam Harremu, że dzisiejszy wieczór spędza na rozmawianiu z nim przez telefon. Uwielbiam jego głos. Mogłabym zasypiać przy nim każdej nocy. Trzęsę głową odganiając z głowy myśli o Harrym i wracam do  rzeczywistości. 
- Nie mogę. Obiecałam mamie, że posprzątam dzisiaj dom - wymyślam wymówkę.
Dziewczyny o dziwo dają się nabrać i zmieniają temat. Próbuję skupić się na rozmowie, ale moje myśli znowu powracają do dzisiejszego ranka. 
- Dostałam sms-a od mamy, że po mnie przyjedzie, jeśli chcecie może was powieźć do domu - mówi Mała.
- Jestem za - mówi Miranda  - jedziesz Emm? 
Nie chcę być problemem dla jej mamy, bo wiem, że nie ma po drodze, żeby mnie odwieźć, więc grzecznie odmawiam i czekam z nimi na ich transport. 
- Jesteś pewna, że nie chcesz jechać? - dopytuję się Elena, kiedy samochód podjeżdża.
-  Autobus zaraz powinien przyjechać - uśmiecham się poprawiając ramiączko od plecaka.
Dziewczyny żegnają się ze mną i idą w stronę czarnego auta. Idę w stronę przystanku i siadam na ławkę. Dzisiaj skończyłam lekcje wcześnie, więc nie ma tu nikogo oprócz mnie i jeżdżących radiowozów. Sprawdzam godzinę na telefonie i w momencie chowania go z powrotem do kieszeni, słyszę krzyk dziewczyny dobiegający zza rogu. Spanikowana wstaję z miejsca. Dookoła nie ma nikogo. Krzyk jest przerażający, a ja stoję jak słup soli i nie mogę się ruszyć. Czuję jakby minęły wieki, kiedy służby jadą w tamtą stronę na kogutach. Jeden z trzech radiowozów zatrzymuję się obok mnie, a z środka wychodzi mundurowy.
- Nic ci nie jest? - pyta podbiegając do mnie.
- Nie  - dukam przerażona.
W naszym kierunku zza rogu wybiega zakrwawiony chłopak krzyczący o pomoc. Przykładam dłoń do ust i nie mogę uwierzyć, kim on jest.
To Harry. 
Prowadzi on policjantów w miejsce zdarzenia.
- Co się tu stało? - dopytuję się mnie drugi policjant.
Tłumaczę im wszystko od początku, co wiem. Kątem oka widzę, jak zdenerwowany Harry wraca i tłumaczy wszystko funkcjonariuszom. Jego koszulka jest zakrwawiona, tak samo jak jego dłonie. Nie mogę uwierzyć, że go tu widzę. Chłopak w lokach niespodziewanie obraca wzrok i mnie zauważa. Jego oczy rozszerzają się jeszcze bardziej i widać, że jest mocno zaskoczony moją osobą. Omija ludzi i pochodzi do mnie.
- Emma? - patrzy mi w oczy.
- Harry? Co się dzieje? - mój głos się łamie. 
- Ktoś zaatakował z nożem jakąś dziewczynę, a ja próbowałem ją uratować - mówi dysząc. 
Stoję i patrzę w niego, jak w obraz.
Jestem bardziej zaszokowana jego obecnością, niż tym, co się tu zdarzyło.

______________________________________________________________
No to jest już 1 rozdział :)
Jeśli chcesz być informowany o nowych rozdziałach, to zostaw komentarz w ''Informowani''